Przejdź do zawartości

Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No22 part7.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Modlitwa gorąca była dla mnie także rozkoszą upajającą — i stała się namiętnością. Prowadziła za sobą strachy piekielne i wizye niebieskie, które napoły rozdzierały duszę moją. Walką z samym sobą żyć jeszcze mogłem. Spokoju lękałem się, jak śmierci.
Wśród nędzy tej spadek po dalekim jakimś krewnym, którego nie znałem, -niespodzianie dał mi w ręce klucz złoty, który wszystkie drzwi otwiera... Poszedłem z nim znowu do raju i do piekła... Ale w raju zimno było i pusto, a w piekle ziewali djabłowie, obcinając paznogcie... Niebyło ani się czem przesycić, ani zabić. Wychodziłem z pokuty najostrzejszej orzeźwiony, z zabójczych rozkoszy spragniony i znudzony razem, — nieznużony i nienasycony, chciwy zawsze czegoś nowego i nieznanego, poczwarnego, choćby zbrodniczego, byle mi poruszyło wnętrzności. W tym czasie nareszcie na łoże mnie rzuciła choroba straszna i przykuła do niego.
Śniłem, że, zanurzony w kotle, kipiącym wrzątkiem, do nowego przerabiałem się życia.
Gdym potem wstał, na nogach się chwiejąc, niebyło we mnie szczątku starego człowieka tylko jakieś wspomnienia mgliste... Pamięć przynosiła tylko okruchy i złamki.
Ja, com królować miał, widziałem się nędzą i bezsilnością, a to, co mnie otaczało, zgnilizną i brudem... Pozostawało tylko zalać pamięć i w tem odurzeniu czekać śmierci, wdziać łachmany, pójść zebrać i mrzeć głodem. Nędzę obrócić na pokutę.
Ludzi znienawidziłem; niekosztowało mnie, gardząc, rzucać nimi, jak łupinami, rozgniatać, jak nędzne robactwo.
Tak prawił, coraz dziwaczniej się wysławiając i mącąc myśli, aż nagle stanął, rozśmiał się i uderzył w stół dłonią.
„Wszystko to bałamuctwo!“ — zawołał. — „Ani w tem słowa prawdy... U mnie dawno w głowie ładu niema. Plotłem, co mi się tu przyśniło; nie miałem powinności ani potrzeby po-