Przejdź do zawartości

Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No22 part6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dwóch sumiennych a nieuległych, i powiedzieliśmy sobie: Wykopiemy się na swobodę, bo przysięgać fałszywie nie będziemy... Dosyć było czasu, aby, ziemię rękami wygrzebując pod murem, ostatniego się dnia dostać na gościniec i zbiedz do lasu.
Mieliśmy we dwóch właśnie tyle, ileby potrzeba, aby jeden się wyżywił przez dwa dni, — ale byliśmy na powietrzu, i mury stały za nami..
Z tego spokoju murowanej trumny wpadłem w życia nawałnicę... alem za plewę nie cenił życia tego, bo mi się ono poczęło, jak tortura i chłosta.
Jadłem naprzód gorzki chleb bakałarza, ale mnie wypędzono, mówiąc, żem psuł dzieci, bom im wpajał to, że wszyscy są braćmi: — zapisałem się potem do służby i tu nie zagrzałem stołka: zarzucono mi, że rozum mieć chciałem, a tu rozumu niepotrzebowano, tylko ślepego posłuszeństwa; — na ostatek próbowałem teatru, alem improwizował na scenie kazanie, gdy trzeba było śmieszyć ludzi: dali mi odprawę. Jednego dnia tak wchodziłem do jakiegoś zawodu, drugiegom uciekał... Rodzina matki łapała mnie po drodze, łudząc obietnicami; — chcieli uśpić i spętać, abym im nie był wyrzutem sumienia i zgryzoty.
Alem obchodził ich zdaleka, ani przemocą, ani dobrocią pozyskać mnie nie mogli. — Spadałem coraz niżej a niżej, alem śmiał się... do lotu skrzydeł już niebyło. Noce spędzałem z parobkami, pijany wszystkiem, co upoić może... aż, gdy obrzydzenie przyszło, — jednego dnia obudziłem się z modlitwą na ustach, poczętą we śnie. Dokończyłem ją z trwogą i zapłakałem; zdało mi się, że matka stoi nademną, a przetarłszy oczy, zobaczyłem szynkarkę, która miotłą ze śmieciem razem wyrzucić mnie chciała.
Przypomniała się macierzyńska i klasztorna modlitwa. — Święci i kacerze... zacząłem — modlić się codzień...