Przejdź do zawartości

Strona:Trójlistek by JI Kraszewski from Gazeta Polska Y1887 No21 part4.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mało kto znał go lepiej i oceniał sprawiedliwie, wielkie na nim pokładano nadzieje i słuchano chętnie. Dar wymowy miał osobliwy.
P. Atanazy przybywał do Krakowa, zaproszony, jako drużba, na ślub przyjaciela, bez żadnego zresztą interesu, a że miasta nie znał prawie, rad był poznać się z niem i z towarzystwem, o którem słyszał wiele.
Mówiono mu, że od lat kilku Kraków zmienił się bardzo, że się stał przytułkiem wielu rozbitków du haut parage, że uniwersytet ściągał młodzież liczną, i rozmaitego rodzaju życie rozbudzało się w tych majestatycznych ruinach, którym królowała katedra na Wawelu i groby.
Cieszył się tem, że pozna starą stolicę, ― ale więcej daleko, że się przypatrzy ludziom i towarzystwu, które stało u steru, że z Krakowa może potrafi wnieść co o kraju, – który tylko znał z odgłosu, z dzienników, z zewnętrznych objawów jego życia.
Ciekawość niegorączkowa, umiarkowana, trzymana na wodzy, należała do cech, odznaczających p. Atanazego. Nigdy nie odmawiał ani poznania nowego człowieka, ani słuchania artysty, — ani współudziału w czynności, do której czuł się zdolnym.
Dzień ten właśnie pozostawał mu wolnym prawie; miał wprawdzie śniadanie kawalerskie z nowożeńcem, któremu służył za drużbę, obiad u rodziców panny, a wieczór w teatrze, którego dyrektor, zaprzyjaźniony z rodzinami, mającemi się połączyć, zapowiadał, jako bardzo zajmujący. Ale dla człowieka pracowitego pomiędzy temi obowiązkowemi zajęciami czasu pozostawało dosyć, aby Kraków zobaczyć trochę.
O czem się, stojąc przed zwierciadłem, zamyślił tak p. Atanazy, — nie podejmujemy się odgadywać. W głowie jego było tyle zasnutych tkanin, że wśród nich wybór uczynić trudno.
Z osłupienia tego, w jakie popadł, zbudziło