Strona:Schmidt - 100 powiastek dla dzieci 017.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wziąwszy małą Teklusię za rączkę, wyszła na ich spotkanie. Było już dosyć późno, gdy się nareszcie spotkali, to też matka wyznała, że już cokolwiek zaczęła się obawiać, niewidząc ich wracających; ale Michaś rzekł:
„Oh! moja mamo!” nie było najmniejszego niebezpieczeństwa. „Księżyc, który tak pięknie błyszczy nad wzgórzami i zaroślami, przyświecał nam swojém łagodném światłem i całą drogę od samego miasta aż do wioski, wiernie nam towarzyszył.”
„I nam także,” dodała Teklusia, „i nad nami księżyc szedł od domu aż do tego miejsca.”
„Oh! co temu, to już nie wierzę!” zawołał Michaś; „czyż podobna, ażeby księżyc mógł w jednym czasie posuwać się od miasta do wioski i od wioski do miasta?... Czyliż on może iść razem naprzód i napowrót?... Ja bym tego niedokazał! Nie siostrzyczko, nie mogę uwierzyć!”
„Kochany Michasiu,” rzekł wówczas ojciec, „to co ci się wydaje zagadką, ja bardzo dobrze rozumiem. Ale twój rozum jeszcze nie dosyć rozwinięty, abyś mógł pojąć choćby najprostsze w tym względzie objaśnienie. Trzeba więc, aby to na jakiś czas zostało dla ciebie tajemnicą. Jednakże, ten piękny księżyc, którego biegu po przestrzeni niebios nie umiesz sobie jeszcze wytłomaczyć, nasuwa