Ta strona została uwierzytelniona.
SŁOŃCE.
Jednego wieczora, uczciwa i pracowita Janowa, żona gospodarza wiejskiego, wracała z dwojgiem dzieci od kopania kartofli. Zbliżając się do chaty, dostrzegli w okienkach światło, które ich mocno zadziwiło; więc mały Grześ pobiegł żwawiéj, otworzył drzwi, a ujrzawszy na kominie ogień, zawołał:
„Dziwna rzecz, moja matulu! nikogo nie było w domu, ciekawy jestem, kto rozniecił ten ogień.”
„Eh!” odpowiedziała jego siostra Małgosia, pewno tatulo wrócił z miasta zziębnięty i rozpalił
ogień, aby się trochę ogrzać.”
To powiedziawszy, oboje dzieci pobiegli do
przyległéj izby, gdzie z wielką radością przywitały
ojca, który po dość długiéj niebytności, powrócił
z miasta z dziedzicem.