Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 064.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

on dojdzie wysoko, ja to czuję... jedyny człowiek, który może podnieść świetność naszego rodu... Maurycy przy nim.. e!... zdolność uniwersalna, obrotność w interesach... bo cóż on miał zaczynając? a dziś jak już stoi.
Gabrjela. I strzela się z mojego powodu!
Szambelanic. On? mówiono mi o Maurycym.
Gabrjela. Obaj go wyzwali.
Szambelanic. Tak? pierwsze słyszę.
Gabrjela. Ah! gdyby on miał zginąć.
Szambelanic. Ale nie bój się, nie bój... nauczą tego błazna rozumu, i cała rzecz. Cóż ty myślisz, pojedynek... ja w młodych latach strzelałem się trzy razy i żyję... chociaż nie wiele brakowało... patrz, widziałaś ten znak od kuli (pokazuje na policzku).
Gabrjela. Niewiedziałam że to w pojedynku... sądziłam...

SCENA IX.
Poprzedzający, Pola (p. c.) Dzieńdzierzyński (później) Szambelanicowa i Łechcińska.

Pola (wbiegając w lewej strony, do Gabrjeli) Papka wrócił! (biegnie do drzwi środkowych).
Gabrjela (niespokojna) Sam?
Szambelanic (wesoło) A! przywiózł chusteczkę, może teraz się uspokojemy.
Pola (odpowiadając Gabrjeli) Zdaje mi się że sam... o Boże! co się tam stało? cała drżę.
Szambelanic. Więc gdzież jeździł?
Gabrjela (j. w.) Na plac.
Szambelanic. Na plac? papka! a to po co? (wchodzi Dzieńdzierzyński drżący i blady).
Pola (biegnąc do niego) Cóż?
Dzieńdzierzyński. Na Boga! pomocy, ratunku, szarpij!
Szambelanic. Jakto?
Dzieńdzierzyński. Ciężko raniony, jeżeli nie zabity.

Pola (z krzykiem) Maurycy? }
razem.
Gabrjela (podobnież) Władysław?

Dzieńdzierzyński. Tak!
Szambelanic. Więc któryż?
Dzieńdzierzyński. No, powiedziałem, Maurycy! alboż tam był i Władysław?
Szambelanic. Mój syn!
Gabrjela. Mój brat!
Pola Ah! (mdleje)
Szambelanicowa (która przed chwilą weszła wsparta na Łechcińskiej) Ah! (słabnie).
Dzieńdzierzyński (pochwyciwszy Polę w objęcia) Polu! moje dziecię!
Łechcińska (sadzając Szambelanicowę na kanapie, z wyrzutem do szambelanica) A co! mówiłam, prosiłam... zapobiedz, póki był czas (płacze mocno).
Szambelanic (z mocą) Moja pani, powiedziałem: milcz i nie wtrącaj się do rzeczy, które do ciebie nie należą. Proszę mi przynieść kapelusz i laskę.
Łechcińska (wychodząc n. s.) O! poczekaj!
Szambelanic (idzie do okna) Konie stoją (do Dzieńdzierzyńskiego) Może jest jeszcze ratunek? jakżeż to było?
Dzieńdzierzyński. Zaraz, niech zbiorę siły.. jestem tak zdenerwowany, rozebrany... je suis tout á fait déshabillé... (siada; p. c.)