Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 037.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szambelanic (z serwetą pod brodą) Sąsiedzie, cóż za ceremonje... zupa stygnie.. prosimy.
Dzieńdzierzyński. Służę.
Szambelanic (puszczając go naprzód, do Kotwicza) Jużeś go widzę naciągnął... (grożąc) Ej, ty, ty... wstyd mi robisz... niepoprawiony, niepoprawiony!
Kotwicz. Rachowaliśmy się z wista... (gra niema; wychodzą na prawo. Zasłona spada).



AKT III.
Pokój w hotelu wytwornie umeblowany — jedne drzwi w głębi, a dwoje po obu bokach — na przodzie sceny po prawej stronie kanapa; z lewej biurko z przyborami do pisania — za niem mały stoliczek na którym karafka z wodą i szklanka.


SCENA I.
Łechcińska (przy kanapie upina ślubną suknię, Zuzia (pomaga jej) Kotwicz, Chłopcy (wnoszą cukry i torty, a dwóch ogromną piramidę).

Kotwicz. Ostrożnie chłopcy, bójcie się Boga, żeby się co nie uszkodziło... (do Łechcińskiej i Zuzi) Przypatrzcie się.
Zuzia (zachwycona) Co za śliczny pałac!
Łechcińska. Widziałam ładniejsze. (Kotwicz z chłopcami wychodzi na prawo).
Zuzia. I to jest do jedzenia?
Łechcińska. A do czegożeś myślała.
Zuzia. Żeby mi kto dał tego choć na skosztowanie.
Łechcińska (ironicznie) Coś panna nabrała smaku do dobrych rzeczy, dawniej tego nie bywało... któż cię to nauczył? (n. s.) Obrzydliwi ci mężczyźni, jak matkę kocham.
Zuzia (n. s.) Jak mnie znowu zacznie zaczepiać, to muszę się przymówić.
Kotwicz (wraca z chłopcami, którzy stają rzędem czekając) No, czegoż jeszcze? możecie iść.
1. Chłopiec. Spodziewaliśmy się na piwo.
Kotwicz. Fe, wstydź się. Jesteś młody, zdrów, masz przed sobą całą przyszłość i już wyciągasz rękę. To nie ładnie... Widzisz, zawstydziłeś się... ucz się chłopcze ambicji zawczasu, żebyś na starość nie został eksploatatorem cudzych kieszeni.. pracować, pracować..
2. Chłopiec. No jużci, należałoby nam się... darmo nie żądamy.
Kotwicz (wypychając ich) Za roznoszenie jesteście płatni przez pryncypała, więc nie macie nic do żądania.. wynoście się... (do 2 chłopca) z ciebie już nic dobrego nie będzie, przepowiadam ci... (wraca od drzwi; do Łechcińskiej) W jednem pokazał rozum nasz pan młody, to jest, że spuścił się na mój gust w urządzeniu cukrowej kolacji... jaki wynalazłem tokaj, to dosyć powąchać butelkę, a szampeter, świeżuteńka