Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 020.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA VIII.
Kotwicz, Strasz, (potem) Łechcińska.

Strasz (po chwili) A my?
Kotwicz. Ano, i my jedziemy.
Strasz. Przyznam się, że mógł był ten pan szambelanic powiedzieć mi choć słówko.
Kotwicz. Ale panie, to jest człowiek, który niewolniczo trzyma się form... nie wypadało mu... zkądże?... wszak to nie jest proszona zabawa, tylko po prostu, pan korzystając z sposobności, robisz krok grzeczności sąsiedzkiej.
Łechcińska (w progu, załamując ręce) Odjeżdżają!... cóż teraz będzie?
Strasz (p. c.) Nie jadę.
Kotwicz. Ale panie, dla czego?
Strasz. Stanowczo powiadam, nie jadę i skończony interes.
Kotwicz (na gest Łechcińskiej, która zaraz znika) No, to przynajmniej przetrąćmy co, jest tu śniadanie.
Strasz. Gdzie?
Kotwicz. U leśniczego.
Strasz (żywo) A ta dziewczyna jest tam?
Kotwicz (podobnież) Jest! jest!
Strasz. No widzisz pan, jak mi kto robi rozumną propozycję, to zupełnie co innego. (ściskając mu rękę) Zgadzam się.
Kotwicz. Więc służę. (prowadząc go, n. s.) Gdzie djabeł nie może, tam babę pośle... Referendarzowa da sobie z nim radę. (wchodzą do domku. Zasłona spada).



AKT II.
Salonik — umeblowanie gustowne, ale zszarzane — troje drzwi: jedne w głębi, dwoje po bokach — z prawej okno — po tejże stronie źwierciadło stojące — z lewej kanapa, fotele i stół, na którym pisma, parę książek, album z fotografiami i t. p.


SCENA I.
Pola, Służący (wchodzą głównemi drzwiami; potem) Gabrjela.

Pola (z której służący zdejmuje okrycie). Więc starsza pani słaba?
Służący Tak... po swojemu.
Pola. Jakto, po swojemu?
Służący. Niby... jak zawsze, na głowę... (n. s.) więcej ambarasu, jak co warto.
Pola. Panna Gabrjela jest przy matce?
Służący. A jakże.
Pola. Zaczekam tu... (służący wychodzi z okryciem; Pola zdejmuje kapelusz, przygładza włosy przed zwierciadłem, potem przeszedłszy się parę razy w milczeniu, zbliża się do stołu i przegląda pisma; po chwili, biorąc album z fotografiami) A!... nie ma świadków... mogę sobie pozwolić. (znalazłszy fotografię wpatruje się w nią) Mój drogi!... gdybyś ty wiedział... gdybyś mógł temi martwemi oczyma zajrzeć w głąb mojej duszy... (p. c.) Jak on tu jest doskonale trafiony... (wysuwając kartę) Gdybym tak sobie przywłaszczyła... dobra sposobność... ale brak mi odwagi... ah! na samo przypuszcze-