Ta strona została uwierzytelniona.
Benwolio. Odstąpcie, głupcy; schowajcie miecze do pochew! Sami nie wiecie, co robicie.
(Wchodzi Tybalt).
Tybalt. Cóż to? krzyżujesz oręż z parobkami?
Do mnie, Benwolio! pilnuj swego życia.
Do mnie, Benwolio! pilnuj swego życia.
Benwolio. Przywracam tylko pokój. Włóż miecz nazad
Albo wraz ze mną rozdziel nim tych ludzi.
Albo wraz ze mną rozdziel nim tych ludzi.
Tybalt. Z gołym orężem pokój? Nienawidzę
Tego wyrazu, tak jak nienawidzę
Szatana, wszystkich Montekich i ciebie.
Broń się, nikczemny tchórzu!
Tego wyrazu, tak jak nienawidzę
Szatana, wszystkich Montekich i ciebie.
Broń się, nikczemny tchórzu!
(Nadchodzi kilku przyjaciół obu partyi i mieszają się do zwady; wkrótce potem wchodzą mieszczanie z pałkami).
Pierwszy obywatel. Hola! berdyszów! pałek! Dalej po nich!
Precz z Montekimi, precz z Kapuletami!
Precz z Montekimi, precz z Kapuletami!
Kapulet. Co to za hałas? Podajcie mi długi
Mój miecz! hej!
Mój miecz! hej!
Pani Kapulet. Raczej kulę; co ci z miecza?
Kapulet. Miecz, mówię! Stary Monteki nadchodzi
I szydnie swoją klingą mi urąga.
I szydnie swoją klingą mi urąga.
Monteki. Ha! nędzny Kapulecie! (Do żony). Puść mię, pani!
Pani Monteki. Nie puszczę cię na krok, gdy wróg przed tobą.
Książę. Zapamiętali, niesforni poddani,
Bezcześciciele bratniej stali! Cóż to,
Czy nie słyszycie? Ludzie czy zwierzęta,
Co wściekłych swoich gniewów żar gasicie
W własnych żył swoich źródle purpurowem:
Pod karą tortur, wypuśćcie natychmiast
Z zawziętych dłoni tę broń buntowniczą
I posłuchajcie tego, co niniejszem
Wasz rozjątrzony książę postanawia.
Domowe starcia, z marnych słów zrodzone
Przez was, Monteki oraz Kapulecie,
Trzykroć już spokój miasta zakłóciły,
Tak, że poważni wiekiem i zasługą
Bezcześciciele bratniej stali! Cóż to,
Czy nie słyszycie? Ludzie czy zwierzęta,
Co wściekłych swoich gniewów żar gasicie
W własnych żył swoich źródle purpurowem:
Pod karą tortur, wypuśćcie natychmiast
Z zawziętych dłoni tę broń buntowniczą
I posłuchajcie tego, co niniejszem
Wasz rozjątrzony książę postanawia.
Domowe starcia, z marnych słów zrodzone
Przez was, Monteki oraz Kapulecie,
Trzykroć już spokój miasta zakłóciły,
Tak, że poważni wiekiem i zasługą