Strona:Rej Figliki 109.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Do tego co cżytał.

Rozumiem temu iednák, że cie co ruſzyło,
Bo co zeſzło ná ſtátku, ſmiechem ſie zákryło.
Odpuść brácie ſwoiáć rzecż, coćby ſie nie zdáło,
Gdyż ſie y to y owo, ſpołu pomieſzáło.
Widziſz tákie rozum, co ták ſwiát zbiegáły,
Ze niewiem cżegoby iuż, wſzędy nie zmácáły.
Więc też ći nieukowie co piſmá nie máią,
Gdy nie mogą mędrowáć, niechayże wżdy báią.
Bo komu inochody nie sſtawa, więc grędą,
A báby gdy Lnu nie máſz, niech Konopie przędą.
A niechay narodowie wżdy poſtronni znáią,
POLACY nie Gęśi, iż ſwoy ięzyk máią.
Wſzák widamy u ſławnych, chociay nie Polacy,
Piſáli też ledá co chudzi nieboracy.
A o Polakach ſobie ledwe tám báiáli,
Iż też ſą iáko ludzie, ktorzy ie widáli.
I Jeſlibyś też z niełáſki, ná lewo ſzácował,
Maſz pápir nápiſz lepiey, ia będę dziękował.
Bo by to właſna ſztuká ſzyrmirzá káżdego,
Miáłá być, okazáć co, ná ſzkole nowego.
Gdyż to ieſt s przyrodzenia, cudze ſpráwy gánić,
Jákoby rzekł, umiałbych ia to lepiey ſpráwić.
Dzierżę iż máterią możeſz lepſzą ſpráwić,
Ale ia oſmią wirſzow trudno maſz wypráwić.
Skoſztuyże miły brácie wſzák pápir nie drogo,
A ieſliże nieumieſz, nie ſzácuy nikogo.
Bo wieſz iżeć y zá to nápiſána cená,
Kto gáni, nie dowiedzie, talionis pena.