POſeł przyiechał, do miáſtá iednego,
Piſzcżkowie by mu gráli, przyſzli wnet do niego.
Ten rzekł: nie do tegoć mi, ábyſcie wiedzieli,
Bo mi mátká umárłá, oni powiedzieli,
Kſiążęciu, on go potym wnet náwiedzáć poſłał,
Upomináiąc s ſmutku, áby ſie nie troſkał.
Ten rzekł: iużći mię dawno, teſknicá minęłá,
Bo iuż ná trzydzyeśći lat, iáko mi zginęłá.
SŁugá ſłyſał iż páná, ták Doktor náuczał,
Aby záwżdy po łáźni, málucżko ſie przeſpał.
W niedzielę pan s koſciołá prziydzie áż ſpi ſługá,
Więc go kiyem mowiąc mu, wſzák doſyć noc długa.
Ten rzekł: pánie ſłyſzałem, iż Doktor po łáźni.
Kazał ſie wam przeſypiáć, ten ludźmi nie błaźni.
A iam ſie mył we śrzode, zápomnżałem tego,
Abych ſie był kes przeſpał, dla zdrowia lepſzego.
ZŁodziey z Wołem przybieżał, do puſtey ſtodoły,
Błazen ználazł drugiego, á on wiśi goły.
Nie mogł mu zyąć nogáwic, urznął y z nogámi,
Y przynioſł do ſtodoły, áli Woł z rogámi,
A on uciekł od Wołu, ten też portki ſpráwił,
Szedł precż iedno goleni, przed wołem zoſtáwoł.
Ráno ſie chłopi zbiegli, wołu osądzili,
Iż zyadł chłopá ſtodołę y z nim zápalili.