NYemiec Jachym kiedy mu żoná iuż zledz miáłá,
Miał dwá ſyny prośił iey, áby dzyewkę miáłá.
Wyſzłá bábá Jachymie, kazáłáć ſie páni,
Pokłonić, y ze dwiemá pięknemi dziewkámi.
Rzekł Jachym, doſyć w iedney, o drugą nie dbamy,
Bábá wyydzye po chwili, iuż y trzecią mamy.
A Jachym z domu dunie, á iuż bábo trzeći,
Zátkay rychley, boć pewnie y cżwarty wyleći.
JEdnemu ſie wędzidłá u ſzkápy zyuſzyły,
Roſpuſzcżono Rarogi, więc w łeb ſzkápę biły.
Wegnáli go do debrzy, więc nád nim latáli,
Drudzy áby wyiechał, ieżdząc nań wołáli:
Ten rzekł: połápay ptaſzki pirwey kto ie wpráwiał,
A boday zábit ná mnie teraz ie záławiał.
Muśi ten ſzkápy wodzić co ie odpráwuie,
Kiedy ná nie napirwey ptaſzki zápráwuie.
CZech ieden ná Podole iechał kozakowáć,
Y pocżął ſie s ſwym męſtwem dziwnie wyſtáwowáć.
Dziwuiąc ſie iż ſie tych boicie ſzypikow,
Albo w tych to kołpacżkoch máłych pácholikow.
Potym kilká w kołpacech w chroſcie záſádzili,
A Cżechá ná przeiedzkę s ſobą námowili.
Krzykną oni háy háy háy, łuki tu trzáſkáiąc,
Cżech przez ſtaw co naproſciey, brodu nie pátrzáiąc.