Strona:Rej Figliki 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Pánná co nie kazáłá wydzyeráć.

PAnic s panną w ſwych rzecżach coś pilnie mowili,
A potym ſie oboie ſiedząc zámyſlili.
Przyſzedł drugi y rzecże, to tu twárde ſpráwy,
Ten rzekł: myſlę o iednym, iż śiłny łotr práwy.
Ma pieniądze y wſzytko cżymby ſie záchował,
A nic nie dba, á ten rzekł, á iabych ſzácował.
Pánná rzecże, zle rádziſz ná ubogie ludzi,
Niechay nikt nie wydzyera, ieſli nie wyłudzi.



Páni co záwieſzenia chciáłá widzyeć.

PAni pilnie ná cżapkę z zaponką pátrzáłá,
Ten rzekł: ieſt záwieſzenie do niey byś widzyáłá.
Páni rzekłá, á coż tám oſobnego będzie,
Ten rzekł iż białym ſmálcem opráwiono wſzędzye.
A ná końcu Rubinem wielkim zásádzono,
Abſzlagiem by iedwabiem, wſzędy náſtrzępiono.
Drugi rzekł, żeſcie mogli, widáć ábſzlag táki,
Bowiem tám właſnie wſzytko, by poźrzał ná fláki.



Co Járzynę ſzácował.

JEden iechał s Krákowá, drudzy go pytáli,
Po cżemu tám ná tárgu zboże przedawáli.
Ten rzekł iż oźiminę nie drogo dawano,
Lecż ſłyſzę iż Járzynę, tę oſzácowano.
A Járzyná był w ten cżás dworzánin ná dworze,
Pytáli go: niewieſz wżdy, po cżemu być może.
Ten rzekł: ſnadź zá ſto grzywien, zá dwadzyeſciá k temu,
Ci iecháli, á co rzec chłopu ſzalonemu.