Strona:Pył (opowiadanie norweskie) 017.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w głowie pomieścić, żeby mógł być przez dzieci pomyślany, a cóż dopiero głośno na podwórzu wypowiedziany.
Najprzód wymówił go starszy, a za nim młodszy. Chłopcy stali na dworze, a wymysł ów tyczył się dziewczynki, stojącej w szopie i zajętej oczyszczaniem sani.
Po chwili chłopcy krzyknęli drugi wymysł, gorszy jeszcze, niż poprzedni, a potem posypały się coraz gorsze wymyślania, którym towarzyszyły wybuchy śmiechu. Jasnem było, że im ktoś trzeci podpowiadał. Dziewczynka milczała, spoglądając tylko na kogoś, co stał po za nimi w remizie.
Ztamtąd doleciały mnie drwinki; i Atlung wyszedł ubrany, prowadząc swego konia.
Chłopcy, ujrzawszy ojca przelękli się bardzo, bo nagle uprzytomnili sobie te szkaradne wymysły, właściwie po to wypowiadane, aby komuś trzeciemu oddać złą przysługę.
Ojciec krzyknął głośno:
— Poczekajcie, niech tylko wrócę do domu, dostaniecie porządne rózgi.
Wsiadł w sanie i zaciął konia. W przejeździe dostrzegł mnie i skinął mi przyjaźnie głową.
Chłopcy stali przez chwilę, jak skamienieli. Poczem starszy biedz zaczął, jak tylko mógł najszybciej, a młodszy za nim, wołając z płaczem:
— Czekaj, Antoś, czekaj, zabierz Storma z sobą!
I zniknęli za szopą, ale długo jeszcze słyszałem płacz młodszego.


V.

Straciłem humor i chciałem się pożegnać. Ale kiedy wszedłem do pokoju, pani domu siedziała na wy-