Otóż przewróciłeś kota do góry nogami!... No, już ja ciebie, braciszku, winszuję z takiem wyobrażeniem o bladze i cywilizacyi.
Cha, cha, cha, cha! winszuję ciebie... cha, cha, cha! winszuję ciebie!... z takiem wyobrażeniem! cha, cha, cha! Winszować kogoś z czemś!... po jakiemu to, szwagierku, bo przecież nie wtrynisz we mnie, że to po polsku...
No cóż tam wielkiego, Jezus, Panna Marya! chciałem powiedzieć: winszuję tobie... i tak mi się to jakoś w innych przypadkach wypstryknęło... Ale powiedzże mi i ty z łaski swojéj, co to znaczy: nie wtrynisz we mnie?... jak żyję, nie słyszałem...
To jest, szwagierku, lapsus linguae, czyli: pośliźnięcie się języka...
Aha! to i wam także języki ślizgają się czasem, choć jesteście tak cywilizowani, że aż macie blagę... A co się tyczy téj cywilizacyi... to, jeżeli mię słuch nie omylił, powiedziałeś, że na Litwie cywilizacyi nie ma, ani krztynki...[1]
Jako żywo, nigdy o żadnéj krztynce nie mówiłem...
Boże! jaką mi te sprzeczki przykrość sprawiają!
Powiedziałeś kochanieńki...
Mój Widziu...
Nie przeszkadzaj, kiciu, bo zapomnę, co miałem powiedzieć... (do Zdzisława): powiedziałeś kochanieńki, powiedziałeś, że litwini ciemni, jak tabaka w rogu, barbarzyńcy... Naturalnie, naturalnie, my ciemni, barbarzyńcy, ani słowa! Powiedz mi tylko z łaski swojéj: z kąd to był rodem Mi-
- ↑ Odrobinki.