chybnie uschnie: gdyby jednak zawsze pamiętał tę formułę i w chwili, na co się tylko zapatruje, odmawiał, nigdyby oczy jego szkodliwémi niebyły.
Był na Zaporożu młody Kozak, co się nazywał Charko, syn także Kozaka nazwiskiem Makohona. Charko znany był między swymi z odwagi, a po futorach zamieszkanych od kozaczych żon i rodzin, z urody, znajomości rozlicznych pieśni; i w futorach właśnie, gdzie były młode kozaczki i dziewczęta, Charko był zawsze upragnionym gościem; lecz między niémi była jedna najurodziwsza czarnobrewa, którą kochał Charko i był także kochany całém sercem młodéj ukraińskiéj dziewicy; a na Ukrainie, jak powiadają starzy ludzie, co to byli i w Krymie i w Rzymie i w babińsich karczmach, co się napatrzyli różnych rzeczy na białym świecie, nie tak kochają się młode dziewczęta, jak w Polsce, albo w Moskwie; to, co tam udają za kochanie, to w Ukrainie niebyłoby małém przywiązaniem, i tak być musi, gdyż serca ukraińskich dziewic niekochają nikogo ani dla złota, ani dla niczego, tylko dla saméj potrzeby kochać i być kochaną; otóż tedy takiém kochaniem Charko był lubiony; ale Charko był kozak regestrowy i nie zawsze mógł robić co chciał; rzadko więc bywał u swojéj kochanki, lecz wtenczas kiedy bywał, był z radością przyjmowany od niéj i jéj matki; najbielsze kołacze, najtłuściejsze knysze, piérogi i pieczone kury zastawiano przed niego, a on podjadłszy i podpiwszy, śpiewał swéj lubéj rozmaite pieśni, lub wycinał z nią raźne hołubce. Tak było długo, gdy raz w późnéj godzinie Charko przyjechał do swéj miłéj, przywiązał konia do płotu, a sam wszedł do izby; był czegoś niewesoły; darmo go po da-