Strona:Podania i legendy polskie ruskie litewskie (Lucjan Siemieński) 140.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
122. Grad.

Gospodarz znachor (czarownik) ze swoją czeladzią gromadził siano. Była pogoda, w południe zaczęły się chmury zbierać; wiatr pociągnął gwałtowny, grzmiało i łyskało się straszliwie. Gospodarz znachor woła na czeladź, aby się żwawo zwijała i sam już składa w stogi; a tu chmury się zbiły, i ciągle nad nimi grzmi i szumi, krzyżują się błyskawice, a deszczu ani krty niepada. W tém nadjeżdża jakiś pan na białym koniu i prosto jedzie do gospodarza znachora, a kiedy już był blisko, niepodnosząc oczu, rzecze doń: puszczaj ludzi, bo mi się pomordowali. — Gospodarz znachor odpowiedział: czemuś nieprzyszedł do mnie w goście na kupałę? — Ot i za tém słowem znachor odszedł w leszczynę, a za nim pojechał ów pan; oba coś z sobą pogadali, lecz niemożna było słyszeć. Po niejakim czasie znachor wrócił z gałązką leszczyny w ręku: wkrótce silniejszy wichr zawył, chmury lunęły rzęsistym gradem; a kiedy po chwilce powróciła pogoda: sąsiednia łąka (nieprzyjaciela znachora) była usłana na dwa palce gradem, gdy tymczasem sianożęć znachora pokropił tylko drobny deszczyk.


123. Latawiec.


I.

Parobek mając latawca, ożenił się i młodą pojął żonę. Żona kochała go, niebędąc kochaną nawzajem; bolała na to, lecz smutek swój sama w sobie kryła. Pewnego razu poszła ze zbożem do młyna, ale we młynie było zawoźno, musiała czekać długo; nakoniec młynarz ujęty grzecznémi słowy hożéj mołodycy pospieszył z mlé-