Strona:PL Znaczenie całkowitego zaćmienia słonecznego 020.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jące się poza horyzont ziemi, w kształcie wielkiego ostrokręgowego, trochę nachylonego słupu. Blask jego nieomal taki, jaki droga mleczna na niebie rozściela, i dość wyraźnie się odłamuje od reszty światła tak nazwanéj szaréj godziny. O ile potém dnie stają się dłuższe, a z niémi i zmroki wieczorne, o tyle u nas światło zodyakowe znika, a za to pokazuje się porankami na wschodniéj półkuli, mianowicie we Wrześniu i Październiku. Są to miesiące przypadającego tam porównania dnia z nocą jesiennego, kiedy zorza poranne także są krótkie.
Światło zodyakowe jest tak rozcienione, że przez nie dojrzeć można gwiazdy nawet dwunastego rzędu. Bywa koloru białego, przechodzącego w blady róż, albo w ton blado-żółty.
Że to światło nie jest zjawiskiem meteorologiczném, dowodzi jego obszar, sięgający daleko poza obręb atmosfery ziemskiéj, w głąb przepaści niebieskich, aż poza granice drogi słonecznéj. Ma ono raczéj pewną styczność ze słońcem, bo jest do ekliptyki, która oraz jest pasmem zodyakowém, stale nachylone. Przekonano się krom tego, że oś nachylonego słupu ostrokręgowego, w którym się przedstawia światło zodyakowe, przedłużona dostatecznie poza horyzont ziemi, trafia zawsze na słońce, z którym dla tego musi być w związku.
Na różne wpadano domysły, by objaśnić fenomen tego światła. Ostatnia, przez nas przytoczona okoliczność, naprowadzała na domysł, że to pierścień światła, otaczający słońce w postaci podłóżnego spłaszczonego elipsoidu, którego jedna połowa po zachodzie, lub przed wschodem gwiazdy słonecznéj, przyświeca ziemi i niebiosom, obranym z blasku słońca, a druga połowa w tymże blasku dla oka staje się niewidzialną.
La Place znowu uważał, że to poroniona sfera gazów niebieskich, datująca jeszcze z czasów, kiedy nasz planeta w tym samym zostawał stanie rozcienionego gazu, a przechodził w stan płynu i większego zgęszczenia. Część téj materyi pierwotnéj oderwana, czy opóźniona, by się z tworzącym się planetą ziemskim połączyć, ma być ową kolumną światła zodyakowego.
Inni nareszcie widzą w niém nieskończone roje ciałek, kołujących osobnym torem, niby ziarnka kurzawy w słupie promienia. Światełka ich, pożyczone od słońca, luźnie tylko są z sobą spojone. Hipotezę tę zdają się potwierdzać po-