Strona:PL Zamek Kaniowski (Seweryn Goszczyński) 080.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I zabłyszczało pod wązką powieką.
Jakże się ciężko, jak wściekle zadumiał,
Gdy się sam ujrzał na tę puszczę całą!
Dziełem to czarów z początku rozumiał:
Żegnał się, żegnał; — nic niepomagało.
Teraz jak było poznał rzeczywiście:
I wnet pogonią chciał lecić za nimi;
Ale mu śladu nieda zwiędłe liście.
Więc się drogami puścił pewniejszémi:
Wprost do Kaniowa. Skrycie tam przybyły,
Dla wrzącej czerni był to gość zbyt miły.
Bez trudu, krwawe uiścił zamysły;
A wiódł rzecz swoję tak skrycie, tak śmiele,
Że skoro zorza północne zabłysły,
Już go ujrzano na powstańców czele:
I bramy zamku pod szturmem rozprysły!
A tak, i na tych co go odstąpili,
I na Polakach, mści się w jednej chwili.


19.

« Hej, dzieci! dalej, na pańskie komnaty!»
Ryknęły, miedzią, atamańskie płuca.