nych, a pomiędzy legataryuszami znajdowała się i pani de Rhodé i panna Joanna-Marya, którą nazywano Klarą Gervais...
— O! jakże często o tem myślę — wtrąciła żywo niewidoma — iż całe moje szczęście obecne, zawdzięczam temu zapisowi! — Bez pomocy Estivala, który mi przeznaczył medalik.. mały... skromny medalik srebrny, nie byłabym nigdy odnalazła mojej córki!
— Nieboszczyk nie pozostawił pani nic więcej prócz tego medaliku?... — zapytał doktór.
— Nic a nic zgoła... — odpowiedziała Paulina.
— Estival był najoryginalniejszym z oryginałów, jacy kiedykolwiek żyli na świecie!... — wtrącił Joubert. — Niech że konsyliarz zgadnie, co przeznaczył pannie Klarze Gervais, dzisiejszej Joannie-Maryi de Rhodé?... No... z pewnością nigdy się pan nie domyśli.
Klara uśmiechnęła się smutnie. W tej chwili stanęła jej w oczach cała jej przeszłość i na zawsze stracona miłość.