jeszcze wśród okoliczności... tak odmiennych od tego co było!...
Leopold uderzył się po bokach dla nabrania otuchy, bo ostatnie słowa panny de Rhodé mocno go zdekoncertowały.
— O! pani... pani.. — wykrzyknął z zapałem — zapomnij przeszłości, błagam cię o to, zapomnij!! Przyznanie się do winy, umarza połowę winy!... Przyznaję!... przyznaję!... że postąpiłem jak gbur... jak ulicznik... jak... — Zapomnij o tem panno Klaro!... zapomnij...
Po chwilowem milczeniu, Klara szepnęła głosem słabym, który napróżno wzmocnić usiłowała:
— Powiedziano już panu zapewne, że zgadzam się zapomnieć o przeszłości i że gotową jestem...
Pomimo usiłowania, słowa zamarły jej na ustach.
— Zostać moją żoną?... Tak jest panno Klaro... wiem już o tem... — dokończył Leopold. — Wiem, żeś mi pani przebaczyła i że wkrótce będę najszczęśliwszym z ludzi...
— Naturalnie, skoro panu przynio-