— Proszę go pokazać!...
— Służę.
I Marya-Joanna odwiązała szybko sznureczek jedwabny z szyi i dodała:
— Medalion ten nie opuszczał mnie nigdy... weź go matko weź...
I włożyła w rękę panny de Rhodé medalion kupiony przez Bonichona.
Przez ten czas Joubert sięgnął do kieszeni i wyjął medalion, który mu panna de Rhodé powierzyła dnia wczorajszego.
Niewidoma przesuwała palcami po metalowej blaszcze zdjętej z szyi Maryi-Joanny i szukała na próżno trzech dziurek, wybitych w trójkąt. Twarz jej się zmieniła.
— Tereso... Tereso... wołała — ja nie widzę... przypatrz no się... przypatrz... Co to jest?...
Wierna służąca zbliżyła się, wzięła medalik i równie wzruszona jak jej pani rzekła:
— To mosiężny panienko...
— A powinien być srebrny bezwarunkowo, odpowiedziała żywo Paulina i z trzema w trójkąt wybitemi dziurkami...
— Taki oto — wtrącił Joubert, poką-