Strona:PL Waleria Marrené-Walka 210.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w swoich jej ręce: nie chcesz powiedzieć mi przyczyny smutku twego? W jego głosie była prośba i rozkaz zarazem; ale ona mu się oparła: były rzeczy, których je usta wypowiedzieć nie mogły, a których on domyśleć się nie mógł.
— Nigdy, nigdy! wyrzekła uśmiechając się do niego z za łez i rumieńców: nie pytaj mnie pan o to.
Fulgenty nie nalegał więcej: posiadał on w najwyższym stopniu poszanowanie cudzej tajemnicy; przeczuwał może, iż po za tem milczeniem kryło się coś, czego samo wspomnienie było boleścią, i postanowił czuwać nadal nad młodą kobietą, by boleści tej nie dopuścić więcej wstępu do jej serca.
Położenie jego z dniem każdym stawało się trudniejsze. Ukrywał starannie dotąd przed Maryą materyalne swoje kłopoty, wszakże zapasy wyczerpywały się z dniem każdym. Fulgenty miał w głowie kopalnie wiedzy leżące odłogiem, tysiące wielkich idei mogących wpłynąć na zupełne przekształcenie wielu gałęzi przemysłu przesuwały się w niej koleją, daremnie usiłując wejść w życie. Człowiek ten mógł pozostać w nędzy, dopóki szczęśliwy traf nie dałby mu stosownego pola i od razu nie uczynił bogatym, ale tego trafu Fulgenty uchwycić ani przygotować nie umiał. Teraz więc kontentować się musiał lekcyami które nie mogły wystarczyć na liczne potrzeby. On jednak pracował cicho, nie tracąc nadziei, nie chcąc mącić spokoju Maryi obrazem walk i trudów, jakie przechodził. W kilka dni według umowy z panem Górowiczem, udał się do jego mieszkania. Mieszkanie to przy jednej z głównych ulic, eleganckie i obszerne, kontrastowało dziwnie z ubogą izdebką, w której mieszkał Fulgenty; świadczyło, że nauki jak fortuna, miały także swych ulubieńców, i że tak skąpa dla jednych, osypywała drugich dostatkami i sławą.
To też życie pana Ksawerego różniło się wiele od ży-