Strona:PL Waleria Marrené-Walka 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Marya powróciła z próżnej wycieczki do Rubinowa znękana i upadła na duchu; dzieci już spały, Fulgenty czekał na nią, wybiegł przed ganek usłyszawszy turkot powozu, wprowadził ją do pokoju; ale gdy twarz jej wynurzyła się z cienia, wyczytał od razu na jej zbledzonem licu zawód doznany.
— I cóż? zapytał niespokojny zwyczajem swoim, chcąc od razu dowiedzieć się prawdy całej: i cóż? czy nieszczęściem nie zastałaś pani Salickiego?
Marya wstrząsnęła głową, samo wspomnienie rozmowy z wielkim człowiekiem okolicznym i jego dumnego obejścia było dla niej bolesne. Zmęczona i smutna drżała całem ciałem, przyciskając dłonie do palących skroni; przez całą drogę rozmyślała nad położeniem swojem i nie widziała z niego wyjścia.
Fulgenty spostrzegł to z przerażeniem.
— Boże! zawołał, uderzając się w czoło: pani zziębła, pani zniżona, a ja cię trudzę jeszcze!
I z troskliwością świadczącą jak wielkie uczynił postępy w praktycznem życiu, dorzucił do kominka drzewa, które wnet buchnęło wesołym płomieniem, przysunął jej fotel do ognia, zrobił sam świeżej herbaty przy samowarze; który wyraźnie oczekiwał jej powrotu i przyniósł jej filiżankę.
Wprawdzie te wszystkie gospodarskie czynności nie szły w ład człowiekowi nieprzywykłemu do nich, wymagały snadź całej jego uwagi, bo dopełniając je, miał minę tak mocno zafrasowaną, jak gdyby pokonywał niezwalczone trudności, a jednak Marya śledziła jego ruchy wzrokiem, który łzami zachodził. Ona nie była zepsuta staraniem i troskliwością, dotąd w codziennem życiu dbała o drugich, ale nikt nie dbał o nią; więc te drobne przysługi Fulgentego tak niezgodne z jego abstrakcyjną naturą przejmowały ją nieznanem wzruszeniem.
W milczeniu piła herbatę, ogarniona ciepłą serdeczną