Strona:PL Waleria Marrené-Walka 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tak lotną myśl, tak głęboki pogląd, taki wstręt do tak zwanej kuchni życia. On kieruje się na inżyniera, wszak prawda? żyje wśród nauk, wpatruje się w same idealne przedmioty, mierzy i rozlicza siły, ich wyniki i użytki, a świat realny to tylko abstrakcyjna arena dla działań jego. Tymczasem świat realny pożera tych, co o niego nie dbają: dzień każdy dopomina się strawy swojej. Tacy jak ja zdobywać ją powinni dla siebie i dla drugich; cóż kiedy życie jest trudne, mało kto może ciążar bytu za dwoje podźwignąć. Ja matko nie posiadam tej siły, nie dziw się temu, ja jestem tak zwyczajnym, tak pospolitym człowiekiem, oddaję sobie sprawiedliwość, zaledwie potrafię zapracować cośkolwiek dla samego siebie.
Mówił to z tak doskonale udaną pokorą, że te słowa pełne gorzkiej ironii wydawały się tylko sprawiedliwem ocenieniem wzajemnego położenia dwóch braci. Matka wzięła je za takie: czyż biedny Placyd nie był także jej dziecięciem? może spotwarzone i odepchniętem niesłusznie?
— Mój synu, zawołała, ja chciałabym ci uwierzyć.
Zapewne w tej chwili w źrenicach Placyda błysnął wyraz tryumfu, ale nikt dostrzedz go nie mógł, oczy jego jak zawsze były utkwione w ziemię.
— I czemże ja przekonać cię mogę, odparł zawsze z jednaką uległą słodyczą; ja nie mam na to ani wymowy, ani twarzy, ani spojrzenia mego brata, ale ty na to nie zważaj matko.
Była w tych słowach wyuzdana efronterya człowieka, który wie, że może rachować na nieskończoną pobłażliwość, na chęć usprawiedliwienia silniejszą od faktów i na zabicie ostatnich wątpliwości, ocierał chustką suche oczy, uciekając się do najskuteczniejszej w podobnych razach wymowy łez.
Matka uczuła się pokonaną.
— Ależ czemuż nie odwiedziłeś nas przynajmniej? spy-