co mówią o mnie było prawdą, bo wówczas wystarczyłoby woli mojej, by was wspomódz skutecznie, a tak wola moja jest bezsilna, ja nic nie posiadam, nic nie mam mojego. Żyję skromnie kosztem człowieka, któremu zaprzedać się musiałem duszą i ciałem dla chleba, dla chleba jedynie matko, dla tego powszedniego chleba, którego nie mogłem sobie zdobyć inaczej; niech brat mój tak samo postąpi.
Mówił to z mocą powstrzymywanego uczucia, i mógł to być zarówno wybuch usprawiedliwiającego się pokrzywdzonego człowieka, jak zręczne wyzyskanie położenia przez łotra; tylko gdy wspominał brata, głos mu drżał tłumioną zawiścią. Przecież matka jego jak wszystkie szlachetne natury, uczuła się wzruszoną samem wspomnieniem upośledzenia, do jakiego się on z pokorą przyznawał; czyż nie powinna była za to kochać go w dwójnasób? i pytała samej siebie z przerażeniem czy pochwałami dla młodszego syna, nie przyłożyła się wzniecenia niechęci starszego? Ależ on był tak piękny, tak rozumny i szlachetny, że każda matka mogła się nim pysznić; on kochał ją tak bardzo, tak zupełnie, tak zawsze umiał to okazać, że każdy musiał być podbity urokiem, jaki roztaczał w koło.
I Placyd niby patrząc w ziemię, nie spuszczał jej z oka; zrozumiał od razu otrzymaną przewagę. Czy w duchu uśmiechnął się z łatwowierności tego serca, które mu przebaczyć pragnęło, czy uczuł się mimowolnie wzruszony tą miłością matki, niezrażonej niczem? on, którego nikt nie kochał? W każdym razie, jeśli jaka myśl dobra przemknęła się w jego głowie, to nie trwało długo.
Placyd nie należał do rzędu ludzi, którzy się podobnej chwili zwyciężyć dają i widząc przekonanie matki zachwiane, ale niezupełnie zdobyte, wyrzekł znowu wzruszonym głosem:
— Te słowa moje zdają ci się może twarde względem mojego brata. Ja wiew dobrze, iż on do takiej pracy jak ja niestworzony, iż on wart stokroć lepszej doli, on co ma
Strona:PL Waleria Marrené-Walka 087.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.