Strona:PL Waleria Marrené-Walka 064.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w estymie swego pryncypała i zaszczycony urzędową missyą od niego, miał wszelkie prawo żądać audyencyi od jego małżonki, i oddawszy listy uwierzytelniające, otrzymał ją też natychmiast, został nawet wpuszczony do salonu. W salonie była tylko panna Oktawia zajęta przy fortepianie zbieraniem rozrzuconych nut. Oktawia pomimo uparcie dawanych jej lat szesnastu, nie miała wcale charakterystyki dziecinnej; przeciwnie, postać jej w pełnym rozwoju, plastyką kształtów zdradzała dojrzałość lat dziewiczych. Rysami twarzy przypominała ojca, ale rysy te wydelikatnione, uderzały wspaniałą pięknością; może przy bliższem wpatrzeniu się, piękności tej brakło wdzięku, ale był to jeden z tych braków, który tylko mógł uderzyć pewne wybredne indywidualności, szukające więcej wyrazu niż formy. Dla ogółu piękność Oktawii była bez zarzutu, a czarne dumne oczy, mały orli nos, pogardliwie zwinięte usta, nadawały jej właśnie coś odrębnego. Oktawia z pewnością wiedziała o tem, że jest piękną, wiedziała że ojciec jej ma wielki majątek, i rozumiała swoje położenie społeczne; to wszystko stało wyraźnie napisane na jej gładkiem czole. Co zresztą tkwiło w jej duchu? jakie myśli i uczucia rozkwitały w tej młodej istocie, skazanej wolą rodziców na przedłużone dzieciństwo? jak przyjmowała i znosiła je ona? były to kwestye, na które w jej rysach niepodobna było wyczytać odpowiedzi; rysy te były tak chłodne, tak niezmienne, jak gdyby wyrzeźbiła je potęga woli, lub jakaś myśl skryta a wszechwładna. Ziemba wszedłszy do salonu, zatrzymał się i stanął olśniony; nigdy w życiu nie pomyślał o podobnej piękności.
Oktawia stała do niego plecami z głową na wpół zwróconą ku światłu, tak, że delikatna linija jej profilu rysowała się pełnym blaskiem, na tle ciemnej draperyi okna. Na skrzypnięcie drzwi obejrzała się niedbałym wzrokiem; Placyd skorzystał z tego, by złożyć jej głęboki ukłon, ale Oktawia zamiast odpowiedzieć na niego, zmrużyła lekko