Strona:PL Waleria Marrené-Walka 063.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

li ojca lat szesnaście, jak gdyby nawet nieubłagany czas miał pewne względy dla pana Heliodora, i przez uszanowanie pomijał jego córkę; wiek ten na wpół dziecinny tak doskonale dogadzał obojgu rodzicom, tak im było wygodnie z tą córką nie będącę dotąd samodzielną osobą, nie wymagającą świata, balów, zabiegów w pozyskaniu zięcia, że bez poprzedniego porozumienia zgodzili się oboje przyznawać jej tylko lat szesnaście i niewiadomo jak długo trwałby dla niej wiek wiośniany, gdyby nie nagły przewrót w zamiarach ojca, spowodowany wieścią o matrymonialnych zamysłach hrabiego Leona, którego nawiasem mówiąc pan Heliodor w myśli oddawna przeznaczył sobie za zięcia. Czemu jednak wprzódy nie wykonał tego planu? może on sam zadawał sobie teraz to pytanie, ale siła okoliczności i nawyknięcia czyniła mu tak błogim czas obecny, iż przystępował z pewnem wahaniem do radykalnych zmian, jakie sprowadzić musiał, stały pobyt żony z córką uznaną urzędownie za dorosłą pannę.
Zdecydowawszy się raz na ten krok stanowczy, Salicki oddał natychmiast list Ziembie, wysyłając go do Warszawy dla skończenia interesu Zacisznej. Po dojrzałym namyśle zdecydował się on od razu cedować mu posiadaną summę, oraz polecił mu przyśpieszyć wyjazd żony i zająć się nim osobiście.
Była to missya poufna, przyjacielska, przekraczająca zupełnie granice powierzanych mu urzędowych czynności. Placyd wykonał ją też z nadzwyczajną skwapliwością. Dotąd ile razy przywoził ze wsi listy lub domowe zapasy dla pani Salickiej, meldował jej się i rzadko dostępował zaszczytu być przypuszczonym do jej obecności, a w tych razach nawet pani Salicka przyjmowała go najczęściej stojąc i odprawiała po kilku słowach protekcyonalnem kiwnięciem głowy. Co do panny Oktawii, tę zaledwie dojrzał czasami przechodzącą przez pokój.
Teraz jednak Ziemba podnoszący się coraz wyżej,