Strona:PL Waleria Marrené-Walka 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A hrabia Leon? spytała Marynia.
Na to imię młoda dziewczyna zarumieniła się tak, jakby krew trysnąć miała z jej twarzy; nawet małe perłowej białości uszko, rysujące się tak wdzięcznie na tle kasztanowatych włosów, przybrało różową barwę! nic nie mówiąc, spuściła oczy, zwyczajem szesnastoletnich panien;
Marynia ośmiechnęła się znacząco.
— A hrabia Leon, gdzie zimę przepędzi? zapytała znowu.
— Jaka ty jesteś niedobra! zawołała Kazia rzucając się jej na szyję.
— Więc cóż zrobi pan Leon? powtarzała uparcie starsze kobieta, widząc, że w tym uścisku nie było gniewu wcale, tylko raczej jakieś miękkie i wdzięczne uczucie, jakby dziewczyna rada była usłyszeć to imię, a może i powtórzyć je wzajem.
Kazia podniosła głowę, spojrzała w oczy przyjaciółce figlarnie i nieśmiało razem, a potem, jakby zebrawszy odwagę, wyrzekła:
— Pan Leon tak jak mama, zawsze robi to, czego ja chcę.
I nie czekając dalszych zapytań, powstała, uścisnęła jeszcze raz Marynię, pocałowała z kolei dzieci, czepiające się jej sukni, spróbowała ułożyć włosy i rozrzuciła jej bardziej jeszcze, wreszcie włożywszy na głowę przemokły kapelusz, wybiegła z pokoju, i wkrótce tentent odjeżdżających galopem koni rozległ się przed dworem.
Po jej wyjeździe, młoda kobieta powróciła zwolna do dziecinnego pokoju; posępne usposobienie rozpędzone na chwilę wesołem zjawiskiem amazonki, opanowało ją znowu. Mrok zapadał, chmury czerniały na widnokręgu, wiatr huczał coraz silniej, wył i świstał w kominach a szyby w oknach drżały od jego podmuchów, ogień wygasł zwolna na kominku, nikt nie myślał o podsyceniu go, dzie-