Strona:PL Waleria Marrené-Walka 028.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i narzeka, że nie wie zkąd brać pieniędzy, jak tylko mnie się czego zachce.
— Ale bo doprawdy moja Kaziu, ty bardzo dużo wydajesz.
— Wielka rzecz! wydajemy tylko na to, bez czego się obejść nie można. Bo zważ sama: czyż naszą starą karetą można było jeździć? miała już z dziesięć lat, fason był rażący, trzeba było koniecznie kupić nową, a ten nowy koczyk czy nie śliczny? Albo i teraz, cóż dziwnego, że nie mam ochoty siedzieć na wsi przez tę nieznośną zimę?
— Jakto! więc wyjeżdżacie?
— Naturalnie wyjeżdżamy do Warszawy, powtórzyła Kazia z widocznym tryumfem. Skrzęcki dowodził, że nie ma za co, przynosił mamie jakieś nudne rachunki, mężczyźni zawsze tak robią, nabuntowałam też mamę i mama powiedziana, że pieniądze być muszą.
Kazia mówiąc to, śmiała się serdecznie, jakby opowiadała coś bardzo zabawnego. Marynia jednak miała widać nieco jaśniejsze o praktycznem życiu pojęcia, bo rzekła z namysłem:
— Że też twoja matka przystaje na wszystkie twoje zachcenia!
Kazia spojrzała na nią z rodzajem zgrozy.
— Jakżeby mama nie zrobiła tego czego ja chcę.
— Ale bo widzisz moja Kaziu, ty jesteś czasem bardzo nierozsądna.
— Jeszcze ty mnie łajać będziesz? zawołała z wymówką. I cóż to złego pojechać do Warszawy i zabawić się trochę?
— To nic złego, ale jak niema za co?
— Nie ma za co! widzisz znaleźć się musi, wszystko na świecie jest możebne, tylko trzeba umieć chcieć.
Tę ostatnią cnotę widocznie panna Kazimiera posiadała w najwyższym stopniu.