Strona:PL Waleria Marrené-Smutna swadźba 34.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

był Tomek; Wickowa tego nie wiedziała, — zresztą blizko, czy daleko, czuła dobrze, iż był dla niéj stracony.
Wzięła się do zwykłej roboty, ale robota nie szła w ład wcale; raz w raz zamyślała się, sama nie wiedząc o tem. Zapomniała wesołych śpiewów, które dawniéj rozlegały sie wszędy; zapomniała tych ruchów zwinnych i śmiechu srebrnego, co szedł tak prosto z serca, że radował wszystkie uszy.
W chacie téż odmieniło się wiele. Nowy parobek, przyjęty na miejsce Tomka, z niczem nie umiał sobie dać rady, roboty bał się jak ognia. Nie jedno zmarnowało się przez niego, i chociaż nie było biedy, ale zawsze to trapiło serce gospodarza.
Nie dziw więc, że stary Lenart osowiał, sposępniał i chodził nieraz chmurny, wbiwszy w ziemię źrenice, jak gdyby szukał, czego nie zgubił. Nie było go komu rozweselić, jak dawniej, kiedy w chacie był ciągły gwar pomiędzy Tomkiem a Salką.
Dziewczynie schodziły z twarzy coraz znaczniéj śliczne rumieńce, a z czasem, zamiast rozweselać się, smutniała jeszcze bardziéj.
Minęły żniwa. Niejeden chłopiec we wsi przysyłał swatów do Salki; ale ona od nikogo wódki wypić nie chciała, nie stroiła żartów z parobkami