Strona:PL Waleria Marrené-Smutna swadźba 18.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chyloną, wsparty oburącz na lasce leszczynowéj którą wbijał w ziemię tym sposobem.
Noc była zupełna, blada przezroczysta noc letnia, bez księżyca, bez gwiazd prawie, bo gwiazdy tonęły w zorzy wieczornéj, a zanim ta znikła, zorza ranna rysowała się już na wschodzie.
Swatowie oglądali się za nim czas jakiś, i widzieli go zawsze w tem samem miejscu. Zdawało m si ę[1], że musiał czekać na kogoś.
Téj nocy w spokojnéj wsi wiele oczu snu nie zaznało: Bonkowie oboje ochłonąć nie mogli z gniewu, że taki wstyd spotkał ich w Lenartowéj chacie; Salka czuła na sobie oburzenie rodziny i gadanie ludzkie; stary Roch niepokoił się o córkę i martwił się, że takie szczęście odrzucia[2]. Tomek, jak zwykle, pasał konie noc całą; nikt się więc o niego nie zatroskał, a jeśli zatroskało się jedno serce, to troskało się pocichu.
Zaledwie doczekawszy dnia, powstawali wszyscy, i zakrzątnęli się około robót codziennych. Wicek poszedł kosić na łąkę, Tomek orać, stary Lenart z siekierą poprawiał wrota stodoły, Wickowa została przy dzieciach i domowym obrządku, a Salka musiała opléć len, na który okrutne chwasty się rzuciły.
Pole Lenartów było daleko od chaty i aż tam gdzieś pod lasem, w dogodnem miejscu, zasiane było kilka zagonów lnu. Salka téż biegła po ro-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku. Powinno być: im się.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku. Powinno być: odrzuciła.