Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 094.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wielka rzecz, odparła filozoficznie Ludka Solska, albo to jedna rzecz w głowie się nie mieści, a przecież istnieje.
— Ty, to zawsze wszystkim wierzysz.
— Jakże nie mam wierzyć, wierzy przecież i pan Horyński, i przełożona, i panna Helena.
— Otóż nie, panna Helena nie powiedziała Jance ani jednego słówka pochwały.
— To i cóż? nie chciała wbijać jej w dumę, a może jej nie lubi: Najprędzej zła była, że Bronka Szarska nie odniosła pierwszeństwa.
— Nie, nie, gdyby nawet Janki nie lubiła, nie okazałaby jej tego. Już ja ci mówię, w tem coś jest.
— Ale co? spytała się śmiejąc Józia.
— Trzeba dojść.
— Paradna jesteś. Powiedzieć to łatwo, ale jak wykonać?
— Trzeba dojść, powtórzyła zamyślona Ludka.
— Chyba jej napisała Bronka, wybuchnęła Józia.
— Bronka! Jak możesz mówić coś podobnego. Przecie Bronka wolałaby napisać dla siebie, odparła Ludka, która wogóle nie lubiła nic robić dla drugich.
Przekonała tym argumentom Józię, także niezbyt uczynną, bo ta wyrzekła: