Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 085.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Horyński słuchał z uśmiechem, ale potem powiedział z najzimniejszą krwią:
— Dobrze, bardzo dobrze, panno Szarska, należałaby ci się piątka, gdyby do ciebie zwrócone było pytanie, ale panna Lutkowska zasłużyła na jedynkę, widocznie nic a nic nie umie, skoro pozwoliła się w odpowiedzi wyręczyć.
Cóż było robić z takim nauczycielem, którego niepodobna było wywieść w pole. Bronia Szarska i Zosia Lutkowska stanęły całe w ogniu. Zosi nawet łzy puściły się z oczu, nie śmiała przecież prosić, by tej jedynki nie stawiał, bo wiedziała z góry, że próśb podobnych pan Horyński nie lubił, a jak raz co postanowił, to niezawodnie wykonał.
Dostać jedynkę w piątej klasie to zawsze wstyd okropny, ale dostać jedynkę od pana Horyńskiego, było to już rzeczą najokropniejszą, jaką wyobrazić sobie mogła. Cała nadzieja Zosi była w tem, że ta jedynka była tylko groźbą a nie postanowieniem. Uczyła się też tak pilnie, tak gorliwie, zachowywała tak przykładnie, że nadzieja ją nie zawiodła; na cenzurze jedynki nie było.
Bo też pan Horyński był bardzo dobry, bardzo wyrozumiały, a przytem miał dziwny dar przenikania myśli. Zaraz zmiarkował, jeśli która z uczennic nie zrozumiała tego co wykładał. Czasem to różnie się zdarza. Są rzeczy trudne istotnie, a znów niekiedy ni