Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że tu nikt na jej kaprysy zważać nie będzie. A kaprysy zaczęły się od razu. Obudziwszy się, płakała gorzko, że żadna służąca nie przyszła włożyć jej w łóżku pończoch i trzewików, jak to na wyścigi Kasia i Józia czyniły w domu. Płacz ten uważano, jako bardzo naturalny żal za domem, za ukochanymi, których tam zostawiła, i każdy pocieszał ją jak mógł. Mania, zobaczywszy, że inne dziewczynki ubierają się, starała się je naśladować, bo wstyd jej było przyznać się do przyczyny łez. Śniadanie w domu było codzień regularnie powodem do kaprysów: to śmietanka do kawy zdawała jej się być zwarzoną lub nie dosyć dobrą, to herbata za tęgą, lub za lekką, to znów mleko miało jakiś smak, który się jej nie podobał. Były to czyste wymysły, bo wszyscy chcieli przecież jej dogodzić. I tutaj więc przy śniadaniu kaprysy stroić zaczęła: dano jej herbaty, a ona właśnie chciała mleka.
Potem były lekcye. W domu uczyła się także, ale Boże, zmiłuj się, jakie to było uczenie! Miała bonę Francuzkę i z nawyknienia mówiła obcym językiem. Czytać nauczyła ją babcia z wielkim trudem, za pomocą cudów cierpliwości oraz cukierków i łakoci, które dawała Mani za każdy wiersz dobrze przeczytany. Ciocia Emilia wykładała jej początki arytmetyki, historji, geografji, niemieckiego,