Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 046.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się skarżyć i śmiała się nieraz, ażeby nie płakać.
Tego wieczora nie widziałam już Koci, poszła spać wcześnie; mówiąc, że ją głowa boli, a kiedy przyszłam się położyć, spała albo udawała, że śpi, przytulona mocno do poduszek. — Długo bardzo zasnąć nie mogłam. Nie pamiętałam wcale wszystkich dokuczań Koci, pamiętałam tylko jej łzy i pragnęłam gorąco zrobić sobie z niej przyjaciółkę. Zdawało mi się, że żadna inna nie umiałaby tak zrozumieć mojej tęsknoty jak ona i czułam, że serce moje lgnęło do niej nagle, pociągnięte temi łzami, które podpatrzyłam.
Nazajutrz obudziłam się bardzo rano, wstałam, ubrałam się jak mogłam najciszej, żeby jej nie obudzić i poszłam po swoję wczorajszą kolendę. Wybrałam to wszystko, co było najpiękniejszego, co sądziłam, że najlepiej może się Koci podobać i postawiłam wszystko koło jej łóżka, potem usiadłam przy niej i czekałam, aż się obudzi. A przez ten czas przypatrywałam jej się w ten sposób, jak gdybym widziała ją po raz pierwszy.
I ta twarzyczka, którą zwykle widziałam uśmiechniętą złośliwie, teraz była dziwnie jakoś smutna i znękana. Może tak zawsze było w czasie snu, ale ja pierwszy raz przypatrywałam jej się w ten sposób. Bladą Kocia była zawsze, miała śniadą cerę bez śladu ru-