Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ja cieszyłam się, tylko gdybym mogła odgadnąć, kiedy mama powróci, cieszyłabym się inaczej i rachowała dnie, które mnie jeszcze od tego czasu oddzielają.
Tymczasem nadchodziły Święta Bożego Narodzenia, te wesołe święta z wigiliją, pełną smakowitych potraw, zastawioną na sianie; z choinką obwieszoną jabłkami, bakaljami i orzechami o złoconej łupince i z temi wszystkiemi podarunkami, jakie zwykle gwiazdka przynosi.
Wszystkie uczennice rozjeżdżały się. Z młodszych uczennic zostałam się tylko ja jedna i Kocia. Codzień prawie przyjeżdżali rodzice koleżanek naszych i zabierali je jedne po drugich; a mnie robiło się coraz smutniej, byłabym chciała zbliżyć się do Koci, ale ona się śmiała lub żartowała z towarzyszek, że im noski pomarzną na takie mrozy, że daleko lepiej siedzieć w cieple na pensyi, gdzie jest tyle książek i tyle zabawek, niżeli jechać na wieś.
Nadeszła nareszcie wigilija, obudziłam się ze ścieśnionem sercem; na pensyi było cicho i pusto, chodziłam po pustych klasach, przypatrywałam się kwiatom i gałęziom, które mróz rysował na oknach i przypominałam sobie wszystkie dnie podobne, spędzone w domu.
Wieczorem, kiedy podano wigiliją, usiadłyśmy do niej w małym kółeczku, bo wszyst-