Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 037.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stała przedemną z noskiem do góry, wyzywająca i wzgardliwa. Ja nie znalazłam słowa odpowiedzi, gniew odbierał mi mowę i wreszcie — cóż odpowiedzieć mogłam. Zdawało mi się, że mi krew z twarzy wytryśnie.
Kocia czekała przez chwilę, a widząc, że nie doczeka się odpowiedzi, wzruszyła ramionami i skacząc pobiegła dalej.
Ja nie wiedziałam sama, co się ze mną działo, biegłam za nią bez myśli, przyprowadzona do ostateczności, kiedy spotkałam pannę Bronisławę.... i zatrzymałam się jak wryta. Na raz do myśli przyszło mi bardzo wiele rzeczy, słowa Koci: „te domowe pieszczoszki, to tylko umieją płakać, złościć się i skarżyć” i to co powiedziała mi panna Bronisława przy pierwszych przypuszczeniach Koci: „Przekonaj ją, że się myli.”
Nie, ja skarżyć się nie chciałam.
Przeszłam koło panny Bronisławy, całując ją w rękę, ale nie powiedziałam słowa. Ona popatrzyła na mnie uważnie, przecież nie zapytała się o nic, może nie miała teraz czasu, może chciała zobaczyć, jak sobie sama dam radę.
Znowu zaczęły się lekcje, teraz jednak szły mi łatwiej, pierwsze zdziwienie minęło, szepty, śmieszki, przerwy, tak mi nie przeszkadzały, zaczynałam zbierać uwagę. Była godzina języka francuskiego, język ten znałam z do-