Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 036.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja nie byłam przyzwyczajona, zawołałam, uczyć się z tylu innemi; panna Żaneta zawsze przy dyktowaniu czekała, aż napiszę każde słowo i dbała oto, bym sobie ręki nie zepsuła.
— Doprawdy! nie byłaś przyzwyczajona, zaczęła mnie przedrzeźniać, co mi za sztuka się uczyć, kiedy kto gwałtem lekcję do głowy pakuje, to i niedołęga potrafi, a my tutaj musimy wszystko w lot chwytać, widzisz mała, że to nie łatwo.
— Ja nigdy nie byłam niedołęgą, wszyscy mnie zawsze za zdolności chwalili.
— Chwalili cię, mama i tata, i panna Żaneta, i kto więcej jeszcze? spytała szyderczo, to przecież wiadomo, że każda mama swą córeczkę chwali, to tak jak w bajeczce: „Nie każdemu dał Pan Bóg rodzić się puchaczem!” Śmiała się ze swego dowcipu, a mnie krew uderzała do głowy.
— Jesteś niegodziwa! zawołałam.
— Patrzcie! ta mała i złościć się potrafi.
— Tak! jesteś niegodziwa, zawołałam zaperzona, nie zrobiłam ci nic złego, a ty dokuczasz mi od wczoraj.
— To idź do panny Bronisławy na skargę, takie domowe pieszczoszki, to tylko umieją płakać, złościć się, skarżyć; to daleko łatwiej, niż się lekcyi nauczyć.