Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 035.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Starałam się uważać całą siłą, ale napróżno. Dotąd zawsze uczyłam się sama jedna, przestrzegano wszystkiego, co mi mogło sprawić roztargnienie, a tutaj; to jedna pensyjonarka szepnęła coś drugiej, to się śmiały, to mrugały na siebie, a jeszcze jak na złość Kocia siedziała za mną i po cichu dodawała swoje uwagi do każdego zdania panny Pelagii, która wykładała nam język polski, arytmetykę i geografiją.
— Uważaj, uważaj, mówiła mi Marynia.
Ja chciałam uważać, ale w głowie mojej był prawdziwy chaos. Panna Pelagija dyktowała, ja nie byłam przyzwyczajona tak szybko pisać, myliłam się, łapałam, czerwieniłam, zaglądałam do kajetu Maryni, a tu jak na złość Kocia chichotała się za mną i słyszałam wyraźnie, jak szeptała.
— A co, czy nie mówiłam, że każdy mazgaj to niedołęga?
Wybiła nareszcie dwunasta godzina, lekcje się przerwały, poszłyśmy na śniadanie.
Ja nic jeść nie mogłam, czułam się okropnie zawstydzoną, a może więcej jeszcze rozgniewaną, jak gdyby Kocia była powodem wszystkiego złego.
— A widzisz mała, że łatwiej zeszyt podpisać, niż mieć go w porządku, mówiła do mnie.