Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 018.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziwna to rzecz, jak ta panna Bronisława czytała w mojej myśli.
— Dotąd, Ksawerko, mówiła dalej, byłaś w domu rodziców pieszczoną jedynaczką, dobrzy rodzice kochali cię bardzo, ale nie mieli czasu wyłącznie zajmować się tobą, ojciec jest słaby od lat kilku, a matka zajęta jego pielęgnowaniem; byłaś maleńka, troszczono się więc o to tylko, byś była zdrowa i nie zrobiła sobie krzywdy jakiej, zresztą wszyscy, co cię otaczali, zależni byli od twoich rodziców i starali się każdy na swój sposób tobie się przypodobać. Wszystko więc przychodziło ci darmo, miłość i szacunek ludzi. Tutaj co innego, wchodzisz między koleżanki, i te cię będą cenić i kochać jedynie w miarę zasługi. Uchodziło ci więc w domu wiele rzeczy, które tutaj natychmiastowy skutek mieć będą.
Patrzyłam na nią trochę przelękniona, a na wspomnienie domu i rodziców, łzy znowu puściły mi się z oczów. Panna Bronisława zauważyła to zapewne, bo mówiła dalej.
— Nic złego, że się do tego przyuczysz zawczasu, bo tak będzie potem w ciągu całego życia, każdy uczynek ma swoje następstwo.
A widząc, że nie rozumiałam jej dokładnie, spytała.