Strona:PL Waleria Marrené-Pensjonarki 016.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Otworzyłem[1] duże oczy, z nawet uczułam się trochę obrażoną, bo za kogóż to mnie miała panna Bronisława? czyż to ja byłam taka maleńka, czyż to począwszy od starej niani i panny służącej mamy, nie obiecywano mi różnych rzeczy? Przecież niania obiecywała mi zawsze dziada, który miał mnie zabrać, jak będę krzyczeć, i panna służąca znowu obiecywała, że powie mamie, jak byłam niegrzeczną, i stary furman, Jacek, że mnie przewiezie na koniu, gdy się tego napierałam, a moja bona, panna Żaneta, obiecywała mi także, że jak pojedzie do Paryża, to mi przyśle lalkę, ale nie taką lalkę, jaką to mają biedne tutejsze dzieci, tylko lalkę, co się zowie; lalkę z szykiem paryskim. Wprawdzie tych wszystkich obietnic nikt mi nie dotrzymał, bo ani dziad żaden nie wziął mnie do torby, chociaż zanosiłam się od krzyku, ani panna służąca nie poskarżyła się, chociaż jej nieraz co spsociłam, ani panna Żaneta nie przysłała żadnej lalki, a nawet Jacek miał tysiące przyczyn, żeby tę konną przejażdżkę na przyszłość odkładać; — zawsze ja wiedziałam, co to jest obietnica, to też na zapytanie uczynione mi odpowiedziałam.
— O, rozumiem.
Panna Bronisława jednak chciała się o tem przekonać, bo nie poprzestała wcale na tej odpowiedzi i pytała dalej.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – otworzyłam.