Strona:PL Waleria Marrené-O rolę 35.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   31   —

Znów była chwila ciszy, a wśród niéj słychać było ciężki oddech dziewczyny, któréj oczy, jak w tęczę wlepione były w ojca.
— Ha! niech ta będzie, jak mówicie! — wybuchnął wreszcie gospodarz, podnosząc czoło z dobrem postanowieniem.
Małgośka pochwyciła ręce ojcowskie i przyciskała je do ust, a Kozikowa przypadła mu do kolan.
— Ojcze mój! — wołała, obejmując je z uniesieniem.
Sochala usiłował ją podnieść.
— Teraz matko, — wyrzekł po chwili, — trza nam jechać czemprędzej do powiatu.
— A mnie to już o nic nie pytają? — odezwał się Kozik, który, uwiadomiony o tych niespodziewanych wypadkach, ukazał się na progu.
Była to może najcięższa chwila dla Sochali. Od czasu pierwszego zatargu o rolę, nazbierało się pomiędzy nim a Kozikiem tyle nieprzyjaźni, tyle obelg, że można się było lękać pierwszego spotkania.
Ale tu także stary Noga pośpieszył ze słowem pojednania.
— Ja się tu orzekłem dziewosłębem, — wyrzekł potrząsając czapką — i dla Jaśka pokłoniłem się ojcom o Małgośkę, a ojciec przyzwalają i nawet gotują się dać pieniądze na wybór Jaśka, a córce w posagu oddają tę zasądzoną rolę...
Wzrok Marcina zatopił się w twarzy Sochali, jakby pytał o prawdę tych słów. Dwaj przeciwnicy mierzyli się wzrokiem.