Strona:PL Waleria Marrené-O rolę 26.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   22   —

— Ostań z Bogiem Małgorzato! — wyrzekł zdławionym głosem.
Chciała mu odpowiedzieć dobrem życzeniem, ale usta odmówiły jéj posłuszeństwa, tylko drgały wstrzymywanem łkaniem, a żadne słowo nie mogło przejść przez nie. Stali wobec siebie, każde przykute do miejsca wzrokiem drugiego, nie widząc nic, co się działo wokoło nich.
Patrząc na tych dwoje rozkochanych, obecni przystanęli także; szmer zrobił się pomiędzy nimi.
— Ojcowie się powadzili, a dzieci temu nie krzywe, — szeptały obecne kobiety, bo te zawsze są na kochanie łaskawe.
— Byłaby z nich śliczności para — głośniéj odezwała się jedna.
— Nieboszczka Kozikowa, to ta o tem myślała, bo to i lata i uroda równe, i grunta ojców przyległe, — dodała stara Bylina, znana z tego, że jéj tylko swaty były w głowie.
Szmery te niewyraźne doleciały Sochali; wychylił głowę z podwórka i ujrzał Małgośkę z Jaśkiem, jak stali zapatrzeni wzajem w siebie, niby w święte obrazy, pod oczami wsi całéj. Ponury wzrok jego zapałał. Wypadł na drogę, pochwycił dziewczynę za rękę tak gwałtownie, że jęknęła i przerażona osunęła się na kolana.
Zrobiło się zamięszanie. Sołtys chciał bronić porządku, ale zanim się zbliżył, Jasiek rzucił się na Sochalę, ażeby wyswobodzić z rąk jego Małgośkę. Sochala odtrącił go tak, że aż się zatoczył.