Strona:PL Waleria Marrené-O rolę 21.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   17   —

wał przed śmiercią, przecie ona moją być miała i sama nieboszczka temu nie zaprzeczała.
Starsi gospodarze nie przeczyli także, zdawali się przekonani o słuszności sprawy Kozika, a sołtys odezwał się znowu:
— Sochala świadków postawił.
— Psiakrew, świadkowie cygany, jak on sam! — zawołał, uderzając pięścią w stół z całéj siły. — Dziś co? on pan, a ja z torbami pójdę, jak Jaśka nie stanie...
Noga, najstarszy gospodarz we wsi, który w milczeniu przysłuchiwał się całéj rozmowie, oparty oburącz na kiju, odezwał się wówczas powolnie, trzęsąc głową swoim zwyczajem:
— Sochala skrzywdził was Marcinie, co prawda, to prawda!
— Dziś widzicie sami! — zawołał, rad z przyznanéj sobie słuszności.
— Ale i wy — ciągnął daléj stary — opuściliście się, oj opuścili! zaniedbaliście tę świętą ziemię, że wam same chwasty zrodziła i niepoczciwą się stała z waszéj przyczyny.
Gdyby kto inny odezwał się w ten sposób, Kozik, zwłaszcza po kieliszku, nie zniósłby tego spokojnie. Ale Noga miał wielką powagę, mógł niemal ojcem być wszystkich mieszkańców Błotnéj Woli i wszyscy go też ojcem nazywali. Kozik więc nie gniewał się, ani uniewinniał. Przez chwilę słuchał go z głową zwieszoną, potem podniósł ją nagle.
— Może i prawda wasza. — A potem dodał gwałtownie: — Dyć to wszystko przez Sochalę!