Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 302.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stanie się igraszką przypadku, ani ofiarą niewczesnych uczuć.
Słowa jego były przekonywające, a jednak próbowałem buntować się przeciw nim.
— I jakimże ja torem iść mogłem? spytałem. Gdzież szukać téj prawdy życia, która uchronić może od burz i namiętności?
— Gdzie, powtórzył Stanisław. Czyż ty na seryo stawiasz mi podobne pytanie? A gdzież jest dźwignia, jeśli nie w nas samych? gdzie prawda, jeśli nie doszukamy się jéj we własném sumieniu?
Spuściłem głowę. Miał słuszność, stokroć słuszność.
— Życie nie jest igraszką, mówił daléj Stanisław; ono mści się straszliwie na tych, co go uszanować nie umieją; ale téż być może i powinno największém błogosławieństwem.
Mówiąc to, ożywiał się stopniowo; surowa twarz jego pałała.
— Niech każdy dzień tylko, ciągnął daléj, przyniesie nową cząstkę wiedzy, niech każdy wywoła myśl zdrową i czyn z myślą zgodny, a umysł dojrzeje na równi z ciałem, bo nie przeniewierzy się nieubłaganemu prawu bytu.... rozwojowi. Dlatego tyś zestarzał się przypadkiem, napoły; nastąpiło wewnętrzne rozłamanie, dysharmonia pomiędzy