Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 298.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tak bardzo nowego, a przecież słysząc je uczułem zimno w głębi serca, jakby poruszyło je ostrze stali.
— Zaręczyła się dzisiaj? powtórzyłem nieprzytomny prawie, dziś, tak nagle?
— Wpłynęły na to okoliczności uboczne, mówił Stanisław, który widocznie postępował ze mną, nie jak z chorém dzieckiem, ale jak z człowiekiem, a może téż chciał wyczerpać od razu gorycz położenia. Irena odebrała wizytę opiekuna swoich dzieci.
— Szambelana? zawołałem, przypominając sobie widzianego u niéj nieszczęśliwego swata hrabiego Gastona.
— Znasz go?
— Widziałem go u niéj.
— Więc wiész co to za człowiek, mówił Stanisław, wzruszając lekko ramionami. Wieść o pojedynku, o śmiertelnéj ranie, o przestrzeleniu twarzy najpiękniejszego chłopca z całéj Warszawy, o miłości Ireny dla jednego ze współzawodników, rozeszła się lotem ptaka po świecie i przeraziła rodzinę Nasielskich. Pan szambelan czuł się w obowiązku ostrzedz o tém matkę pupilów swoich.
— A pani Nasielska? zawołałem, bo przyszła mi na myśl cała scena któréj byłem świadkiem.
— Odpowiedziała mu, zaręczając się z Gustawem i pokazując mu paragraf testamentu zmarłe-