Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 262.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Uczyń ze mną co ci się podoba, ale ja nie chcę byś z mego powodu uciekał z domu, nie znał dzieci i wchodził tu tylko na chwilę, ukradkowo. Od kilku dni szukałam daremnie sposobności mówienia z tobą, aż dzisiaj postanowiłam czekać choćby do rana.
Była znękana, blada, chwiejąca się; ta rozmowa wyczerpała zasób jéj siły; teraz słaniała się na krześle, zakrywając rękoma zapłakane oczy. Natura ta nie była stworzoną do cierpienia i niepokoju, nie mogła znosić go bez szkody. Ja także byłem śmiertelnie smutny, a jednak cóż mogłem jéj odpowiedziéć? Położenia jakie wyrobiło się pomiędzy nami, nie było w mocy żadnego z nas przeinaczyć; rozumiałem to dokładnie, a ona tylko czuła to instynktownie.
Burze w młodości, tak jak burze wiosenne, przemijające bywają i dobroczynne; wśród nich natura budzi się do życia, harmonizują się sprzeczne żywioły, one dają żyzność i obfitość polom; burze w jesieni życia są straszne. Wiek ten potrzebuje pogody, zdobytéj pracowitym zawodem, a jeśli zamąci go huragan niewczesnych namiętności i żalów, zostawia on po sobie jedyny, niezatarty ślad.... zniszczenie.
Wiedziałem o tém, a jednak nie zdołałem obronić jéj ni siebie od tego zniszczenia. Ta niedołę-