Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 161.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łem dnie całe, zapatrzony w nie, zasłuchany w dźwięki które brzmiały z jéj ust tylko dla mnie jednego. Życie moje było dziwne i straszne; przedmioty najbliżéj mnie obchodzące uchodziły baczności mojéj. Nie widziałem że Zosia bladła i mizerniała, nie widziałem że Teodor coraz bardziéj stawał się sztywnym i milczącym; żona moja przestała istniéć dla mnie; odwracałem oczy, by nie zobaczyć jéj wymalowanego oblicza; nie słyszałem prawie gdy przemawiała do mnie; nie domyślałem się nawet że rodzina zaczynała się o mnie niepokoić. Jedyną chwilą która galwanizowała mnie niejako, była chwila odbiérania listów: czekałem odpowiedzi Stanisława z drżeniem i niepokojem, rachując dnie które mnie od niéj oddzielać mogły. Nakoniec odpowiedź ta nadeszła.
„Czynisz mi dziwne pytanie Antosiu, pytanie na które, pomimo najlepszych chęci, gruntownie odpowiedziéć nie mogę. Dlaczego duch ludzkiéj istoty wyrobił się w tym a nie innym kierunku? Mogę objaśnić ci fakta tylko, ale dlaczego fakta te taki a nie inny owoc wydały, jest to jedna z tych tajemnic, których tyle nawet w materyalnym świecie czeka swego rozwiązania. Dlaczego jedne i też same pierwiastki raz stają się drogocennym brylantem, drugi raz zwyczajnym, czarnym, smolącym węglem? dlaczego jedne ciała skupiają w sobie promienie słońca,