Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 132.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wnie, jak gdyby los mój rozstrzygał się w téj chwili. Widziałem w myśli hrabiego Gastona, jak dumny i piękny, zajeżdżał tu spienionemi końmi, jak wchodził w te ciche progi z pośpiechem szczęśliwéj miłości; widziałem ja spotykającą go z uśmiéchem na ustach. Widziałem to wszystko i zamknąłem oczy z rozpaczą, chcąc uciec przed obrazami myśli swojéj. Gdym je otworzył, ona stała przy nas; na czole jéj nie znać było troski żadnéj, jak gdyby w jéj życiu nie zaszło nic, jak gdyby ta ubiegła godzina nie rzuciła jéj pod nogi miłości, szczęścia, bogactwa.
— Pani, wyrzekłem, postępując ku niéj, pozwoliłaś mi przeczytać prośbę; czy wolno mi zapytać o odpowiedź?
Patrzyłem na nią, a jednak dostrzegłem poruszenie Gustawa, jak gdyby oburzał się śmiałością słów moich.
— I owszem, odparła, oto jest.
„Panie hrabio! propozycya pańska przynosi mi zaszczyt, przejmuje mnie szacunkiem i wdzięcznością, bo umiem odczuć całą jéj szlachetność. Wiem że jesteś pan jednym z tych rzadkich ludzi, których słowa chodzą w parze z czynami, a jednak uczynioną mi ofiarę odrzucić muszę. Nie powinno to pana obrażać, postanowiłam bowiem wcale nie iść za mąż i wyznaję to z otwartością równą téj,